Kolejne Konsultacje U Doktora K.
Po ostatnim dlugim oczekiwaniu w kolejce, postanowiłam dzisiaj przyjść o godzinie 9:45 i zająć sobie miejsce. Żeby nie siedzieć, nie zgłodnieć, być na początku, nie wydawać kasy w Chlewie, nie stresować się. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Byłam na wydziale o godzinie 9:45 (oj tam, kwadransik studencki no...)
Na korytarzy oczywiście siedział już Dziki Tłum, który szemrał między sobą, kłębił się, ustawiał w kolejce, zamieniał miejscami, gromadził pod gabinetem, rozpierzchał na wszystkie strony, przyklejał się raz do jednej, raz do drugiej ściany.
Na korytarzy oczywiście siedział już Dziki Tłum, który szemrał między sobą, kłębił się, ustawiał w kolejce, zamieniał miejscami, gromadził pod gabinetem, rozpierzchał na wszystkie strony, przyklejał się raz do jednej, raz do drugiej ściany.
Żeby dostać się na konsultacje, trzeba było wejść w strukturę Tłumu i zagrać z nim w Oczekiwanie. Gra polegała na: licytowaniu się ilością przeczytanych tekstów, wyrażaniu nadziei, spekulacjach, snuciu domysłów, wieszaniu psów na tych, którzy akurat siedzieli w gabinecie. Trzeba było umiejętnie odpierać próby wepchnięcia się przeciwników próbujących ominąć zasady gry (- ja tylko po wpis... - TU WSZYSCY TYLKO PO WPIS!). Można było zawierać sojusze ze swoimi znajomymi na zasadzie: "To ja wejdę po tobie, zrobię to pewnym krokiem, może nikt się nie zorientuje...". I czekać. Czekanie było główną zasadą. Kto Doczekał do swojej kolejki ten w nagrodę mógł wejść na spotkanie ze swoim Przeznaczeniem siedzącym w pokoju 3.34 pod postacią Doktora K.
Na miłym graniu upłynęły mi dwie godziny. W końcu weszłam do środka. Jest coś metafizycznego w przechodzeniu z jednego pomieszczenia do drugiego i zamykaniu za sobą drzwi. Człowiek przechodzi wtedy między światami i zyskuje coś w stylu nowej świadomości. Także i ja po przekroczeniu progu i wypowiedzeniu magicznej formuły "Dzieńdorby" od razu doznałam objawienia. Wiedziałam jak mi poszło kolokwium. Kolokwialnie mówiąc: do dupy.
Usiadłam na niskim fotelu - musiałam zadzierać głowę do góry, żeby widzieć cokolwiek ponad krawędzią biurka i poczułam się taka mała wobec ogromu wiedzy i majestatu Teorii Literatury, objawionej pod postacią wykładowcy spoglądającego na mnie zatroskanym wzrokiem. Zatęskniłam za niebieskim krzesłem z poprzedniej sali, dającym mi poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Fotel w którym siedziałam był brązowobury i miękki, zupełnie jak bagno w którym tkwiłam. Bałam się, że jeżeli tylko usiądę na nim bardziej wciągnie mnie w głąb swojej pluszowej nicości. Dlatego usiadłam na samym brzegu i rzuciłam się w szaleńczą pogoń za myślami Doktora K., które pędziły poprzez Las Niedorzeczności mojego kolokwium, wycinając drogę do Prawdy O Stanie Mojej Wiedzy. Biegłam ile sił, co jakiś czas potykając się o zamaskowane quasi-sądy czy złe definicje tekstu. O mały włos straciłabym wątek wpadając w procesję Wspólnoty Interpretacyjnej, która niosąc w rękach kosze z rybami przemierzała świat Fikcji aby oddać się rytualnej Interpretacji.
W końcu udało mi się dogonić Myśli. Stały pośrodku wykarczowanego pola, które jeszcze przed chwilą było Lasem. Wszędzie walały się szczątki Złych Odpowiedzi.
- Tyle z twojej wiedzy!
- Jednak masz jeszcze szansę. Oto twój czas - jedna z nich wyjęła spośród fałd swojej szaty (bo Myśli jako byty abstrakcyjne zawsze chodzą w szatach) klepsydrę. Pozostało w niej już niewiele piasku. Akurat na dwa dni. W obliczu przesypujących się szybko ziarenek ogarnęła mnie niewypowiedziana trwoga - jak zdążę ogarnąć to wszystko do środy? Jednak Myśl obróciła klepsydrę o 180 stopni i dała mi ją do ręki.
- Dajemy ci jeszcze trochę czasu. Zasadzisz Las Wiedzy na nowo i wrócisz do nas ósmego stycznia. To ostatnia szansa. Jeżeli ją zmarnujesz wyrzucimy cię w ciemność. A tam będzie Krew, Pot i Łzy...
Ziarenka piasku sypią się od nowa. Egzamin przełożony na sesję poprawkową, a następne konsultacje za dziesięć dni.
W końcu udało mi się dogonić Myśli. Stały pośrodku wykarczowanego pola, które jeszcze przed chwilą było Lasem. Wszędzie walały się szczątki Złych Odpowiedzi.
- Tyle z twojej wiedzy!
- Jednak masz jeszcze szansę. Oto twój czas - jedna z nich wyjęła spośród fałd swojej szaty (bo Myśli jako byty abstrakcyjne zawsze chodzą w szatach) klepsydrę. Pozostało w niej już niewiele piasku. Akurat na dwa dni. W obliczu przesypujących się szybko ziarenek ogarnęła mnie niewypowiedziana trwoga - jak zdążę ogarnąć to wszystko do środy? Jednak Myśl obróciła klepsydrę o 180 stopni i dała mi ją do ręki.
- Dajemy ci jeszcze trochę czasu. Zasadzisz Las Wiedzy na nowo i wrócisz do nas ósmego stycznia. To ostatnia szansa. Jeżeli ją zmarnujesz wyrzucimy cię w ciemność. A tam będzie Krew, Pot i Łzy...
Ziarenka piasku sypią się od nowa. Egzamin przełożony na sesję poprawkową, a następne konsultacje za dziesięć dni.
Przemyślenia niezwykle głębokie i dające wiele do myślenia.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zdałam sobie sprawę jak marny jest los studenta.Jak nie wiele znaczę w oczach profesorów doktorów habilitowanych których wiedza jest trylion razy większa niż moja a ja nawet starając się to zmienić nie wiele mogę! ... ahhh